No i stało się. Skończyłeś mój miły dwa lata. Przygotowania do tego uroczystego dnia trwały przez jakiś czas. Obmyślaliśmy prezenty oraz różne atrakcje. Im bliżej było wielkiego wydarzenia tym częściej wołałeś:
Mamuniu opowiedz
O czym kochanie?
O ulodzinkach
I opowiadałam, pomijając oczywiście umiejętnie kilka szczegółów dla lepszego wrażenia w kulminacyjnym momencie.
Wieczorem nie chciałeś iść spać, bo uzależniłeś się od Doktora Freda. Wystarczyło jednak wspomnieć, że im wcześniej się położysz spać, tym szybciej doczekasz rodzinek. Ach Ci podstępni rodzice. Zasnąłeś wtulony w nowego przyjaciela
Posiaczka
Z samego rana, bardzo samego rana przywitałeś nas najcieplejszym uśmiechem gotowy na niespodzianki, całuski i prezenty.
Rozpoczęliśmy więc rodzinki od dużego Kubusia Puchatka. Długo będę pamiętała jak się w niego wtulałeś, rozmawiałeś z nim i brykałeś niczym tygrysek po łóżku.
Szybciutko zapamiętałeś, że ten żółciutki miś ma na balonie napisane:
ajlofiu po agielsku
a na bluzeczce:
łini de Pu
Potem rozstaliśmy się na godzinkę. Wytłumaczyłam Ci uczciwie, że idziemy do kościoła, a ty zostajesz z chrzestną. Ponieważ dotąd zostawałeś tylko z babcią na wszelki wypadek dodałam, że zaraz po naszym powrocie dostaniesz drugą niespodziankę.
Czas minął Wam milutko i szybko. Kiedy wróciliśmy obdarowałeś mnie całusem i natychmiast dodałeś:
Mamuniu niespodzianka
I była- w pudełku szczelnie zapakowanym. Trzeba było pokonać kilka przeszkód: szeleszczący papier, pudło i wreszcie dwie śrubki by móc wreszcie z radością pobawić się nowym, nie małym, granatowym samochodem.
Jako kolejni do ataku przystąpili nasi goście. W ramach niespodzianki było czym bąbelki puszczać, co obejrzeć i jeszcze z czego się napić.
Po śniadaniu, tak tak dorośli są dziwni i nawet w tak podniosłym dniu potrafią coś przełknąć, pojechaliśmy do babci. Tam właśnie na zielonej trawce rozpoczęliśmy przygotowania do imprezki. Ty szalałeś a dzielni pomocnicy rozkładali namioty, pompowali mnóstwo balonów i rozstawiali Twój nowy urodzinowy stolik.
Niestety wiele balonów spłatało nam figla i zaczęło z hukiem oddawać salwy honorowe. Rozpłakałeś się biedaku na potęgę. Potem uciąłeś sobie oczekiwana przez wszystkich drzemkę. Wtedy mogliśmy przystąpić do ataku. Zaczęły się pojawiać coraz to nowe elementy. Obrus z Hefalumpami, puchatkowe czapeczki, talerze, serwetki, reszta ze 100 balonów, kolorowe motyle, kartki, kartony, flamastry, kredki. Na torcie namalowałam prawie Puchatka, umieściliśmy odpowiednią świeczkę, zrobiły się owocowe szaszłyki, babcia skrzętnie uwinęła się z krojeniem przysmaków na pieczonki, mężczyźni gromadzili drewno na ognisko, tatuś w pocie czoła czyścił pieczonkowy gar.
Uwijaliśmy się jak mróweczki. Wstałeś gotowy na pełne szaleństwo. Goście nie kazali długo na siebie czekać. Niespodzianek i gości było wielu. Radości jeszcze więcej. Rozdawałeś uroczyście całusy i potakiwałeś symbolicznie mówiąc w ten sposób dziękuję. Każdy prezent niespodziankę natychmiast ochoczo rozpakowywałeś. Z kompleciku śniadaniowego od razu postanowiłeś się napić nie zrażając się tłumem wpatrzonych z zainteresowaniem osób. Potem był oczywiście tort, pięknie zdmuchnięta świeczka dwulatka i konsumpcja na zielonej trawie. Kiedy wszyscy się delektowali słodkościami Ty biegałeś to tu, to tam nie mając czasu na własny tort.
Po zgromadzeniu zapasów energii w naszych brzuszkach przystąpiliśmy do głównej atrakcji dnia: malowania na płocie. Mała, ale bardzo ochocza, gotowa do twórczych wyzwań grupa rozpoczęła malowanie lokomotywy z kolorowymi zwierzakami. Przedsięwzięcie zakończyło uroczyste odciskanie Twoich rączek, któremu towarzyszyło radosne wołanie:
Tu byłem!
Dzień z ogniskiem, zjeżdżalnią, namiotem, w którym budowało się z klocków, rysowaniem na kartonach, malowaniem na płocie, bieganiem, śpiewaniem zakończył się bardzo późno.
Myślę, że długo będziesz go wspominał i goście też.
Mój jeszcze tak niedawno maleńki synku

żyj nam sto lat i uśmiech miej na twarzy, niech zycie Ci da to wszystko o czym marzysz!
Jak wyśpiewywała Majka Jeżowska, a my obiecujemy tym marzeniom pomagać.